niedziela, 6 stycznia 2013

Wiem, że jestem beznadziejna w użalaniu się nad sobą, więc się nie użalam.
Niby jest okej, niby wszystko gra.
Następuje zmrok, zmierzch czy co tam się dzieje jak słońce zachodzi.
W każdym razie jest ciemno.
Siadam w pokoju na łóżku, nie zaświecając światła.
Myślę.
Jest mi zimno w tym pokoju.
Jestem taka samotna, ale nie narzekam.
Za oknem pada śnieg.
Widzę parę idącą po śniegu.
Za chwilę zostaje po nich cień, później ślady.
Później ślady zasypuje śnieg.
Już nic po nich nie zostało tylko wspomnienie w mojej głowie.
Jak umrę nawet to wspomnienie nie pozostanie.
Marność nad marnościami a wszystko marność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz